O mnie
[dropcap style=”style1″]P[/dropcap]oduszki szyję sama, albo z Łucją (moją półtoraroczną córką) na kolanach. Kiedy poszewki są gotowe czasem razem z dziećmi wsypujemy do nich łuskę. Wybieram tkaniny, które będą łagodnie, kojąco otulały.
Moja babcia jest krawcową. Niemal wszystkie swoje ubrania szyła samodzielnie. Do dzisiaj, choć ma 83 lata, najlepiej czuje się w tym co uszyła na swojej starej maszynie. Pamiętam bele białych tkanin, kiedy szyła męskie koszule. Długie łańcuchy pozszywanych ze sobą śnieżnobiałych rękawów. I pamiętam terkot maszyny, który prawie zawsze towarzyszył naszym spotkaniom. Lubiłam ją obserwować. Robiła to jakby mimochodem, z gracją, w spokoju, szyła i rozmawiała ze mną.
[dropcap style=”style1″]W[/dropcap]moim domu też była maszyna do szycia, żółty Łucznik 466. W liceum próbowałam swoich sił samodzielnie. Nikogo nie prosiłam o przeszkolenie. Szyłam, mimo tego że maszyna pętelkowała, gubiła ścieg i łamały się igły. Już wtedy bardzo lubiłam szyć. A potem studia, rodzina i maszyna leżała nieużywana. Wróciłam do szycia 3 lata temu, tylko że tym razem postanowiłam pójść na kurs od podstaw w Slow Fashion Cafe. Uczenie się wśród twórczych kobiet było dla mnie cudownym doświadczeniem.
I tak od niemal trzech lat szyję w wolnych chwilach i sprawia mi to ogromną przyjemność. Terkot maszyny mnie uspokaja, wycisza. Cieszy mnie proces twórczy. Szyję dla siebie, dla rodziny, przyjaciół a od niedawna szyję gryczane poduszki dla marki ŁUSNE, którą powołałam do życia.
[dropcap style=”style1″]A[/dropcap] zaczęło się tak:
Mój mąż Tomasz i syn Jonasz są alergikami. Szukałam alternatywy dla syntetycznych wypełnień poduszek. Przeczytałam kiedyś artykuł o łusce gryki oraz jej antyalergicznych właściwościach.
Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Uszyłam, razem z synem, pierwszą poduszkę z łuską gryki dla mojego męża. Miała być prezentem pod choinkę, ale Jonasz nie wytrzymał i wręczył tacie poduszkę jeszcze tego samego dnia. Dzisiaj każdy w mojej rodzinie ma swoją poduchę z gryką.
Gryka, której wtedy nie wykorzystałam czekała. Któregoś dnia moja sąsiadka poprosiła mnie, żebym uszyła dla niej dwie podróżne poduszki z łuską. Uszyłam. Pomyślałam wtedy: jakie to jest przyjemne… szeleści kojąco. Mogłabym robić takie poduszki, nie tylko dla rodziny. I tak powstało ŁUSNE a wraz z nim poduszki, które możesz mieć w swoim domu. Zapraszam do świata szelestu i stabilnej miękkości.